piątek, 24 lipca 2015

I. Aktualizacja włosów + Włosowa historia :)



Po krótkim wstępie czas na to, o czym również będzie ten blog.
Zaczynam od włosów, bo na nich od dłuższego czasu najbardziej się skupiam.
Dlaczego?
Zaraz się dowiecie :-)


Dodam, że moim celem jaki sobie postawiłam ok. 1,5 miecha temu jest zapuszczenie zdrowych, nie kruszących się i nie rozdwajających włosów gdzieś... do łopatek. Koniec misji - 10 grudzień w moje berzdej party. Na razie sięgają lekko za ramiona(te z tyłu bo przednie są ehem...).

Więc zaczynam.

Odkąd pamiętam moje włosy były koloru blond. W dzieciństwie były bardzo jasne, z wiekiem ciemniały do blondu średniego.

Zdjęć z tego czasu nie mam za wiele. Były jaśniutkie ale bardzo wątłe. Takie pióra.
(Większości zdjęć nie mam, albo są te wywołane, kiedyś nie było komputerów, albo dostęp był tylko dla elity:). Będę wytrwale szukała i gdy tylko coś znajdę to zeskanuję i wrzucę).

Do czasu gimnazjum były podcinane, zapuszczane i tak kilka razy.
Pierwszy raz pofarbowałam je na blond w gimnazjum, nie pamiętam dokładnie w której klasie. Od tamtej pory farbowałam systematycznie, zawsze na ten odcień. Były w całkiem dobrej formie, ładnie się błyszczały, ogólnie wyglądały na zdrowe, choć po rozjaśnianiu na pewno takie nie były.

Zdjęcie sprzed 4 lat (widać jakiego koloru są moje naturalne na odrostach)



2 lata temu w wakacje skusiłam się i maznęłam włosy na RUDO... po czym po 2 miesiącach znudzony kolor postanowiłam znów przemienić w mój blond...



I się zaczęło.

W celu zejścia z koloru rudego poszłam do miejscowej fryzjerki do której chadzałam wcześniej:-) Poprosiłam ładnie pytając ją, czy nie pomogłaby mi zejść z rudości do blondu.
Posadziła mnie na loży z myjką, zwilżyła włosy, coś nałożyła i zaczęła... prać. Tak. PRAĆ. szorować włosy o włosy. Zapach specyfiku przypominał cif, domestos coś w ten deseń, gdy zapytałam czym mi to robi, odpowiedziała:
- Nie mogę powiedzieć, ale na pewno ma to pani w domu. 
Trwało to jakieś 40 minut, następnie umyła mi włosy, wysuszyła i do zestawu dorzuciła rozjaśniacz. Znów na myjkę, umyła resztki siana jakimś szamponem i nałożyła tonę odżywek (tak... jakby miały coś pomóc), włosy znów wysuszyła i wymodelowała. Zapłaciłam, wyszłam. Wróciłam do domu. Płacz.
Wydaje mi się, że jako fryzjerka dekoloryzację na cienkich i słabych włosach powinna odradzić i zaproponować stopniowe schodzenie z koloru np. pasemkami. Ale co ja się tam znam...
Chodziłam tak dłuższy czas, myłam fioletowym szamponem rewitalizującym z Joanny, raz sama pomalowałam na blond, nie wyglądały już jakby ktoś wylał na mnie pomarańczowy barwnik, jednak ich stan i kondycja pozostawiały wiele do życzenia. Zaczęły masowo wypadać i kruszyć się. Postanowiłam pójść ostatni raz do fryzjerki już innej. Poprosiłam o skrócenie włosów za brodę i pomalowanie na blond ostatni raz. Było to w grudniu 2014 roku. Nie mam zdjęcia z tamtego okresu. Włosy pod koniec marca prezentowały się tak:

Od podcięcia minęły 3 miesiące a ja nadal nie mogłam ich zapuścić.



Włosy nadal wypadały i kruszyły się, ponieważ zniszczenia sięgały dużo dalej.
Ze szczotki co miesiąc wyjmowałam 0,5cm warstwę włosów. Podczas czesania widziałam lecące centymetrowe odłamki włosów jak płatki śniegu. W tamtym momencie nastąpił przełom. Mocno się wystrachałam i stwierdziłam - koniec z farbowaniem... wtedy się chyba wszystko zaczęło.

Nie farbuję włosów już 7 miesiąc, odrost to jakieś 8 cm, po czym wnioskuję, że średni przyrost to 1cm miesięcznie...(mało) z czego wydaje mi się, że przez ostatni miesiąc przybyło 2cm.

Świadomą pielęgnacją włosów(od wewnątrz) zainteresowałam się jakieś 4 miesiące temu, wtedy zaczęłam brać tabletki Skrzyp+vit z bambusem. Następnie zakupiłam  w aptece maskę Henna treatment wax beauty formulas i stosowałam wg zaleceń producenta, nie znałam się wtedy na składach nic a nic (z resztą do tej pory niektóre rzeczy sprawiają mi problem, jestem jednak na dobrej drodze:-)). Wosk odrobinę poprawił stan włosów. Były bardziej miękkie i pojawiło się kilka sterczących młodziutkich kłaczków:-)
To jednak nie wystarczyło. 
Po prawej stronie za uchem włosy były wykruszone do długości 6cm. Cały bok wyglądał jak wygryziony, na szczęście było kilka kosmyków z górnej części które przykrywały strzępy. Gdy związywałam wyglądało to tragicznie. Załamka (nie mam zdjęcia takich włosów bo i co tu fotografować. Pewnie zdjęcie bym zrobiła gdybym już wiedziała to co teraz wiem). Zaczęłam więc szperać po blogach tu i tam i doczytałam się wieeeeeelu przydatnych rzeczy. Tak wielu że nic na początku nie zrozumiałam;-D
Dziś (24.07.2015) mija około półtorej miesiąca od podcięcia końcówek i świadomej pielęgnacji włosów.

Pierwsze co zrobiłam, to:
  1. Podcięłam końcówki o 4 cm do ramion.
  2. Zakupiłam szampon oczyszczający bambi, i dokładnie oczyściłam włosy z nadmiaru silikonów. Włosy natychmiast zrobiły się matowe (ale to był dobry znak, włosy zostały gołe ;-) i przygotowane do regeneracji). 
  3. Zaczęłam systematycznie olejować włosy. Pierwsze co wpadło mi w ręce to oliwa z oliwek i na moich włosach sprawdziła się świetnie. Nie musiałam dużo eksperymentować. Moje włosy chłonęły olej jak szalone, a ja jak szalona chłonęłam wiedzę.
  4. Następnie dowiedziałam się, że zawsze po myciu włosów trzeba użyć odżywki, aby włosy dobrze się rozczesywały i nie ciągnęły. Odżywka otulała też włosy ochroną i cennymi składnikami.
  5. Zaczęłam suszyć suszarką z jonizacją i letnim nawiewem.
  6. Zabezpieczam końcówki obecnie Garnier cudowny olejek ochrona do 230 stopni. Wcześniej był to olejek arganowy.
  7. Włosy rozczesuję jak już są prawie suche, delikatnie nie ciągnąc ich. Podczas suszenia przeczesuję palcami.
  8. Na koniec wcieram w skórę głowy wcierkę Jantar, pobudzającą włosy do wzrostu.
Efekty jakie uzyskałam po podcięciu i ponad miesięcznej zmianie nawyków:




A tu tzw. babyhair czyli nowiutkie kłaczki:-)




Zdjęcia pokazują, że naprawdę można wyprowadzić włosy na prostą. Jak ważne jest kategoryczne podcięcie zniszczonych i przesuszonych końcówek, które i tak już się nie zregenerują.
Tyle właśnie dało systematyczne olejowanie, przede wszystkim oczyszczenie z nadmiaru oblepiaczy i zabezpieczanie końcówek. Zmiana nawyków jak nakładanie oleju, oczyszczanie, używanie delikatnych szamponów, masek i odżywek, suszenie letnim nawiewem i nie rozczesywanie prostych włosów na mokro oraz zabezpieczanie końcówek i podcinanie ich co 2-3 miesiące jest kluczem do sukcesu:-)

Dziś mogę powiedzieć, że to co dzieje się w naszym życiu, brak czasu, praca, nauka, ludzie...a także złe decyzje, odbija się na nas, na naszej psychice, zdrowiu i kondycji całego ciała.
Z braku czasu zaniedbujemy ciało i zdrową dietę. Nie chodzi o to żeby żreć sałatę bo sama lubię przyłożyć jakiegoś kebsa czy pizzę ale o to, by dostarczyć organizmowi wszystkie potrzebne witaminy, pierwiastki i minerały (o tym w innym poście, bo zaraz z włosów przejdę do diety bla bla);-D
W każdym bądź razie chodzi o to, żeby siebie i swoje ciałko miłować i dbać o nie:-)

Aktualizacje kondycji i wzrostu włosków będą pojawiały się średnio co miesiąc no chyba że mi coś odbije i postanowię zamieścić tu kolejną odsłonę:-). (Taka ze mnie niecierpliwa babka:))


Czy Wy też niedawno zaczęłyście interesować się świadomą pielęgnacją jak ja?
A może Wasze kłaczki są już w połowie sukcesu, albo już go osiągnęłyście?:-)


 







7 komentarzy :

  1. Ja zanim scielam swoje zniszczenia to matko ile czasu mi zajelo xD teraz zostala mi na szczescie najlatwiejsza czesc drogi do upragnionego celu - zapuszczanie dlugosci.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i Tobie również życzę powodzenia:) Dla mnie największy problem to pierze po mojej lewej stronie. Dziwacznie się to układa i każdy kosmyk odstaje w inną stronę. Będę brnęła na przód dalej:)

      Usuń
  2. U mnie też zaczęło się od dużego ścięcia, ale to jest bardzo dobra decyzja jeśli ma się bardzo zniszczone końce. U ciebie widać to doskonale, wyglądają na prawdę dużo lepiej i to w tak krótkim czasie:)

    Moje pielęgnuje już ponad dwa lata, ale u mnie poprawa była szybka i krótkotrwała. Potem pojawiły się nowe problemy, tj. wypadanie, szybkie przetłuszczanie się. Wbrew pozorom włosy farbowane często potrafiłam ładniej ułożyć niż w obecnej chwili...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło że tak uważasz:) Również uważam że ścięcie zniszczonych końcówek to pierwszy krok do sukcesu. Nie ma się czego bać, włosy i tak urosną. Natomiast zniszczone końce nigdy się nie zregenerują i jeśli chce się w ogóle o zapuszczaniu pomyśleć to jest to jedyne dobre wyjście.

      Twoje włosy mają tą zaletę, że są naprawdę gęste. Ale wiem też że jeśli się o nie nie dba to mogą stracić swą objętość nawet o połowę. Dobrze że się ogarnęłyśmy i wiemy, że o każdą część ciała trzeba dbać:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ten rudy wyglądał pięknie! Ale domyślam się że i tak byłby cięzki w utrzymaniu. Bardzo szybko doprowadziłaś je do wizualnie nieżłego stanu, ale widać że podcięcie zrobiło cuda :). Moje włosy są teraz podobnej długości, startowałam we wrzesniu 2013 ze zniszczonymi od prostownicy, pocieniowanymi włosami mniej więcej do łopatek, cieniowania i wszystkich zniszczeń pozbyłam się w kwietniu ub. roku, po drodze było jeszcze zrównanie reszty z grzywką i duże podciecie, bo grzywka której cebulki wciąż pamiętały prostownicę miala jeszcze tendencje do łamania. Może ci podesle fotke na maila zobacze ;D a castorka zaczne uzywać pewnie za ok. miesiac bo jeszcze uzywam wcierki i nie chce zaburzać wynikow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudy był fajny, wiesz zawsze miałam blond więc to takie małe wakacyjne szaleństwo:) Sam rudy nie wyrządził mi krzywdy tylko dekoloryzacją którą fryzjerka zrobiła mi od ręki.
      Też kiedyś cieniowałam włosy, choć nie powinnam bo i tak mam nie za gęste a tu jeszcze robiłam piórka, ale wtedy moda była na te cieniowania więc się skusiłam:) Miałam za darmoszkę bo w technikum do którego chodziłam była też fryzjerka i czasem łaziłam na różne podcinania jako króliczek doświadczalny ;->
      Koniecznie wyślij mi zdjęcie:)
      No i oczywiście napisz o rezultatach używania castorka:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...